14.12.2021  Piotr Tracichleb
Pierwsza opcja to jest utrzymanie ruchu. Kiedyś, piętnaście ponad lat temu to być może było w cudzysłowie marzenie automatyka, bo wtedy człowiek cieszył się, że ma pracę. W dzisiejszych czasach to jednak ktoś kto kończy automatykę i robotykę, to dla niego utrzymanie ruchu jest raczej niezadowalające. To już nie nie ten pułap.
 

O tym jak wygląda praca automatyka i co może robić po studiach, czy automatyk może pracować zdalnie i jakie umiejętności powinien posiadać dowiecie się od Łukasza Dziewięckiego. Dziś pierwsza z trzech części naszej rozmowy.

Możecie ją sobie odsłuchać, obejrzeć lub przeczytać.

Link do podcastu Spotify

Link do podcastu Spreaker

TREŚĆ WYWIADU

Piotr Tracichleb:

Moim gościem dzisiaj jest Łukasz Dziewięcki, który jest prze-kozakiem jeśli chodzi o automatykę i ma na tym rynku już kilkanaście lat doświadczenia. Z Łukaszem pracowaliśmy w tej samej firmie Siemens VAI, w Krakowie, obecnie Primetals, ale nie w tym samym czasie więc znamy się wyłącznie z LinkedIn. Jakbyś mógł powiedzieć krótko o sobie – czym się zajmujesz obecnie – albo niekoniecznie krótko.

Łukasz Dziewięcki:

Postaram się powiedzieć krótko. Od czego by tu zacząć… Jestem automatykiem, całe życie wokół automatyki i wszystkiego co z nią związane. Automatyka to jest dość szerokie pojęcie i generalnie rzecz biorąc – zaczynałem gdzieś w utrzymaniu ruchu – tak jak gdzieś kiedyś to się kojarzyło, że praca automatyka to albo utrzymanie ruchu albo wyjazdy. No potem faktycznie był VAI, przejął nas Siemens, teraz Primetals z tego co się orientuję. No a potem już było dynamicznie, ale myślę, że będzie czas żeby o tym porozmawiać. Aktualnie tworzę dział automatyzacji dla całej grupy Kronospan. Grupy, która nie tylko zajmuje się automatyką ale także optymalizacją i przyspieszaniem produkcji. No i docelowo mamy obsługiwać wszystkie zakłady spółki – tak więc sporo zabawy w dziedzinie automatyki i optymalizacji procesowej.

Piotr Tracichleb:

Może może zacznijmy jednak od początku, bo to dobre miejsce żeby zacząć. Zaczynałeś tych kilkanaście lat temu od pozycji zwyczajnego automatyka no i dosyć szybko piąłeś się w górę po szczeblach kariery. Możesz powiedzieć jak to się działo, że tak szybko się rozwijałeś? Zaledwie po kilku latach już miałeś naprawdę dużą odpowiedzialność.

Łukasz Dziewięcki:

Wiesz co to jest tak, że… Powiem wprost jak to ja – ci którzy mnie znają, wiedzą. Jak zaczynałem się nudzić to oznaczało, że jest czas na zmianę i praktycznie większość jakichś zmian w moim życiu była spowodowana tym, że gdzieś wyczerpał się temat i zaczynałem się rozglądać za czymś innym. Aczkolwiek w dziewięćdziesięciu procentach było tak że to ktoś inny znajdował mnie i w taki sposób oto gdzieś ta kariera się rozwijała. Ale generalnie podstawa to nie nudzić się. Dlatego też jak rekrutuje albo nabieram ludzi do swojego zespołu, to pierwszą zasadę którą mam w głowie – dać taką pracę aby się nie nudzili. Wtedy wiem że nie odejdą i będą się cieszyli pracą.

Natomiast co z tą karierą, to jest bardzo trudne pytanie, bo jesteś automatykiem i musisz się zastanowić co będziesz robił. Jest kilka opcji. Pierwsza opcja to jest utrzymanie ruchu. Kiedyś, piętnaście ponad lat temu to być może było w cudzysłowie marzenie automatyka, bo wtedy człowiek cieszył się, że ma pracę. W dzisiejszych czasach to jednak ktoś kto kończy automatykę i robotykę, to dla niego utrzymanie ruchu jest raczej niezadowalające. To już nie nie ten pułap. Niestety tak to w dzisiejszych czasach wygląda.

Druga rzecz, którą automatyk może robić, i nad którą się zastanawia to jest programowanie sterowników i projektowanie układów automatyki. Natomiast to wiąże się z czymś. Utrzymanie ruchu zapewnia w miarę stabilną pracę bo jesteś na miejscu. Dyskomfort to jest jeżeli musisz pracować w czterech brygadach, ale teraz żeby znaleźć porządnego automatyka to firmy zgadzają się na pierwszą zmianę i ewentualnie jakiś dyżur. Natomiast jeżeli chodzi o pracę w biurze projektowym, to tutaj pojawia się taki aspekt, który związany jest z wyjazdami. Więc jeżeli ktoś myśli, że będzie odpalał linię produkcyjną zdalnie, na home-office, to po prostu jest w głębokim błędzie, bo ta praca wiąże się z tym że część jesteś w biurze i jest fajnie, ale potem robi się słabo fajnie bo wyjeżdżasz na rozruch, do walki. I to są różne miejsca i różne projekty, więc to jest druga rzecz i tu mówimy o takim kroku w karierze, gdzie chcesz się trzymać tej wiedzy eksperckiej, specjalistycznej.

Natomiast część osób ma też w głowie coś takiego że chciałoby się rozwijać w kierunku managmentu, zarządzania albo prowadzenia własnego biznesu. To są takie cztery główne kierunki. Jeżeli chodzi o ten kierunek managementu, to jest bardzo trudne oszacować co jest dobre, bo trzeba chwilę popracować w automatyce i zobaczyć co się czuje, a czego się nie czuje. Niektórzy automatycy nie radzą sobie ze stresem na linii produkcyjnej. Jak masz proces ciągły, to nie masz miejsca na pomyłkę. Proces po prostu idzie, a ty widzisz że coś poszło nie do końca tak jak miało pójść. Musisz mieć nerwy ze stali. Idziesz w sterownik poprawiasz na ruchu, gdzie nikt nie ma zielonego pojęcia, że ty zmieniasz w tym momencie algorytm i sterowanie maszyną, bo się coś nie do końca dzieje tak jak powinno być. Niektórzy sobie nie radzą z tymi emocjami i z tym ciśnieniem, i adrenaliną, i być może to jest coś co powoduje, że próbują szukać czegoś innego.

Niektórzy też chcą prowadzić zespoły. Są już znudzeni tymi wyjazdami. Myślą, że jak pójdą gdzieś na stanowisko zarządcze, to będzie mniej wyjazdów. No to z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że nie będzie mniej wyjazdów, bo wtedy będziesz gonił pomiędzy site’ami i pilnował ludzi i sprawdzał co się na projektach dzieje. Natomiast jeżeli chodzi o to pójście w zarządzanie, w moim przypadku to jest kwestia – nie chcę mówić że zbiegu okoliczności, ale gdzieś w pewnym momencie ktoś mnie zauważył i wciągnął w drugą stronę czyli nie projektową, a produkcyjną gdzie byłem szefem inżynierii utrzymania ruchu, a że miałem duże doświadczenie od tej strony projektowej, to takie spojrzenie zupełnie inne i ustandaryzowanie tej inżynierki spowodowały, że gdzieś tam zacząłem się rozwijać w kierunku zarządzania.

Z biegiem czasu okazało się że mocno wchodzi w dziedzinę automatyki informatyzacja, bo gdzieś tam ileś lat temu jakieś systemy klasy MES, to gdzieś za granicą się pojawiało, ale to nie było takie popularne. Poza tym też nie było to tak mocno rozdmuchane, żeby to kupować. Natomiast z biegiem czasu gdzieś człowiek zaczął zauważać że “ok, mam sterownik, mam SCADA, wszystko fajnie, mam ERP, ale brakuje mi czegoś po drodze” i wtedy gdzieś nastąpił taki boom technologiczny gdzie ta informatyzacja zaczęła mocno przyspieszać, zapotrzebowanie na dane z linii produkcyjnych zaczęło się zwiększać i ta digitalizacja procesów, automatyzacja procesów biznesowych i automatyzacja produkcji spowodowały, że w ten temat mocno gdzieś wszedłem. No i to spowodowało że jestem tu gdzie jestem, bo gdzieś musiałem przewalczyć tematy IT mocno, tematy automatyzacji, tematy produkcyjne no i w pewnym momencie obudziłem się w takiej sytuacji, gdzie ludzie zaczęli poszukiwać takich osób które z jednej strony wiedzą o co chodzi w produkcji, co to jest KPI, co to znaczy, że produkcja musi być dowieziona na czas – cała, a nie w pięćdziesięciu procentach. A z drugiej strony wiem jak się tworzy oprogramowanie – nie tylko automatyka, ale tak samo systemy IT. Szukali takiego translatora. Ktoś, kto wytłumaczy informatykowi, że przycisk musi być zielony, a nie czerwony, bo to jest produkcja i ktoś kto przetłumaczy z języka automatyka i informatyka na język biznesowy, że coś się nie da zrobić w pięć minut albo jest za duże ryzyko. Dlatego to też spowodowało, że gdzieś jakiś mój rozwój poszedł w te kierunki zarządzania.

Natomiast nie ma reguły – jeżeli zapytasz się mnie o to, co zrobić, żeby być w przeciągu pięciu lat managerem – na to nie ma reguły. Natomiast ja uważam, że za szybko to nie jest dobrze. Ja też osobiście z własnego doświadczenia wiem, że pewne kroki wydarzyły się u mnie za szybko. Jakbym mógł wziąć i cofnąć czas to pewnie bym się gdzieś z rok wstrzymał. Natomiast bardzo często jest tak, że sytuacja jest dynamiczna – szczególnie, że zrobisz jeden, drugi fajny projekt, coś co ułatwi życie, to potem wieść się niesie. Ktoś próbuje Cię przeciągnąć w inne miejsce i jak się ma słabą wolę (a czasami mam słabą wolę) no to, to człowiek się decyduje i idzie.

Piotr Tracichleb:

Poruszyłeś bardzo dużo tematów i po drodze chciałem zadać co najmniej kilka pytań. Zacznijmy od tego – mówiłeś o pracy automatyka, która jest raczej albo gdzieś w utrzymaniu ruchu lub czasem w biurze projektowym, przy dużym zakładzie (tak jak na przykład przy hutach mają takie biura projektowe, w których robią swoje małe projekty), albo będzie to praca wyjazdowa gdzie tych wyjazdów czasem będzie dwadzieścia procent, a czasem – tak jak wiem, że jest w przemyśle automotive – chłopaki pracują tylko zdalnie i do biura przyjeżdżają tylko po to, żeby załatwić jakąś papierkową robotę. Widzę dość często na jakichś forach lub też piszą do mnie chłopaki bezpośrednio czy jest taka możliwość, żeby pracować w automatyce i po prostu spędzać cały czas w domu, to znaczy pracować w biurze i po ośmiu godzinach wracać do domu, tak jak mówi mój kolega: ” mieć czyste papcie i niczym się nie martwić “. Co byś zasugerował takim ludziom?

Łukasz Dziewięcki:

Czyli mówimy o pracy idealnej, tak?

Piotr Tracichleb:

Albo o pracy takiej jak w IT.

Łukasz Dziewięcki:

No właśnie widzisz, bo o IT narazie nie będę mówił, bo my automatycy z IT się bardzo lubimy natomiast wiesz co, pewnie nie zaskoczę jak powiem, że to zależy ale na przykład moje najświeższe doświadczenia są najlepsze. Jak tworzę do centrum automatyzacji dla całej grupy Kronospan. My tutaj mamy pracę pukładaną i jest osiem godzin. Jest projekt normalnie toczony i tyle. Przede wszystkim jak masz zorganizowaną pracę i masz pewne doświadczenie to umiesz ją zaplanować, żeby była taka – potocznie się mówi od dzwona do dzwona – ale tak nie chcę mówić, bo gdzieś my automatycy mamy w głowie, że jak jest uruchomienie (i my tutaj wszyscy w zespole mamy tą świadomość), to nie ma zmiłuj się, bo nie ma takiej opcji, żebym ja wziął i zostawił maszynę o godzinie szesnastej, i powiedział: “wszystko fajnie, widzimy się jutro”. No bo tak nie działa.

Jeżeli chodzi o zdalną pracę, to słuchaj, tutaj jest kwestia taka – to zależy w jakim środowisku pracujesz. Bo to co ja tworzę tutaj to jest podobne do tego co jest przemyśle hutniczym. Czyli jest lokalny dział inżynieryjny i on robi projekty. Szef tego działu musi mieć wizję jak to powinno działać więc jak ja, czy ktoś zatrudnia się do działu musi wiedzieć co ten szef kombinuje i jak to widzi. Jak mogę powiedzieć jak ja to robię, z własnego doświadczenia. Nie wyobrażam sobie, żeby automatyk, jeżeli mówimy o zmianach w procesie produkcyjnym czyli w istniejącej produkcji a nie na nowych liniach produkcyjnych, coś sobie klepał w domu, nie widząc linii. To po prostu się nie uda i nie ma takiej opcji. Ja mogę sobie otworzyć software, nie ma najmniejszego problemu, ale będę zgadywał co robi ta maszyna, będę zgadywał co robi operator, będę zgadywał jaki system jakie dane zbiera, co wjeżdża do tej maszyny i będę gdybał, że być może to z tej maszyny wyjechało. A to tak nie działa. Więc u mnie jeśli chodzi o home office w przypadku tego projektu tutaj, to jest praktycznie nierealne. Oczywiście wiadomo, że coś się przydarzy to ktoś może sobie wziąć z domu coś napisać – nie mówię, że nie. Natomiast ja oczekuję od ludzi obecności na miejscu. Trzeba być przy tej maszynie, trzeba widzieć jak ona się zachowuje, żeby potem po prostu precyzyjnie uderzyć i rozwiązać temat. Póki co tak działamy i to się sprawdza.

Jeżeli chodzi o taką, pracę w takim typowym biurze projektowym, czyli nie przy produkcji ale dostajesz projekt i musisz go wziąć, i zrobić to powiem tak… Mogę podać dla przykładu jak pracowaliśmy obaj w firmie z Krakowa i pisanie huty. Tu jestem sobie w stanie wyobrazić, że napiszę program w domu i go sobie wezmę, i przetestuję. Pod warunkiem, że taki automatyk ma samodyscyplinę i nie odwali takiego numeru, że pojedzie na testy integracyjne i się okaże, że wziął sobie kopię z innego projektu, i na szybko próbuje coś dosztukować. To w tym momencie się nie uda. Natomiast prawda jest taka, że i tak uruchomienie weryfikuje to, co napisałeś. I jeżeli uruchamiasz nową maszynę, no to jeszcze przejdzie, bo masz jakąś tam wiedzę i też pisałeś ten soft od początku, i jako automatyk poprowadzisz ten rozruch i to uruchomisz. Natomiast jeżeli jest sytuacja taka, że dokładasz coś do istniejącej maszyny, modernizujesz istniejącą maszynę – a najgorsze jest jeżeli ta maszyna chodzi a ty musisz napisać jakąś nową część programu, i coś w to wstawić. Czyli musisz wziąć i przemyśleć wszystkie interfejsy, i połączone z tym co jest przed, i za. Ja tego nie widzę. Oczywiście może ci ktoś powiedzieć, że wszystko będzie fajnie, ale nie będzie. Jedną z przyczyn może być to, że w maszynach grzebie utrzymanie ruchu, które nie zawsze pilnuje dokumentacji i nikt nie powie mi, że da mi gwarancję na to co jest w szafach, kablach, czujnikach albo, że w ogóle mają ostatnią wersję software’u , do którego muszę się wpiąć. To już w ogóle inna historia.

Dlatego tak kończąc i dobijając do brzegu – home office – tak, pod warunkiem, że jesteś w biurze projektowym i klepiesz soft któryś raz na to samo, tylko adaptujesz do jakichś nowych rozwiązań, to może przejść. Natomiast jeżeli masz gdzieś te projekty i optymalizujesz produkcję, czyli taka typowa inżynierka produkcyjna, optymalizacja, to trzeba być na miejscu. Bo załóżmy, że mam klienta wewnętrznego i klient mi powie, że coś tam nie działa w jakiś sposób i to jest to co on widzi na oczy. My jako automatycy musimy przyjść, spojrzeć na ten proces, przyjrzeć się, zobaczyć do sterownika, podpiąć analizator, zobaczyć co operator w tym momencie robi, co się dookoła dzieje i wtedy postawić diagnozę. Wyglądało to tak a prawda jest zupełnie inna i trzeba to zrobić inaczej. Do tego ludzie są potrzebni na miejscu.

Piotr Tracichleb:

Tak, dokładnie. To o czym mówisz kojarzy mi się – kropka w kropkę. Robiłem w grudniu rozruch w Chinach. To znaczy się ja byłem w Holandii, siedziałem u siebie w domu a rozruch był w Chinach no, bo do Chin nie dało się polecieć z wiadomych powodów. No i rzecz, która (gdybym był na miejscu) zajęłaby mi dzień, może dwa, trwała dwa tygodnie, bo napisanie i wgranie jakiejś małej funkcji zamiast zająć piętnaście minut, zajmowało pół dnia. Dlatego, że tu trzeba ustalić z operatorem, trzeba mu wytłumaczyć co ma zrobić i tak dalej. Faktycznie to wygląda tak, że teraz są urządzenia – jest Ewon, jest Ixon, przypuszczam, że są jeszcze jakieś inne alternatywy na rynku i faktycznie pozwalają na zdalny dostęp. Natomiast jakość tej pracy… nie ma szans, żeby była taka jak jest kiedy jest się faktycznie na miejscu i ma się te maszynę, i panel operatorski przed oczami, i widać co się dzieje w procesie.

Łukasz Dziewięcki:

Tak, to co powiedziałeś na końcu jest bardzo ważne. Wgrywasz zmianę, wiesz co zrobiłeś i czego oczekujesz od maszyny. Człowiek po drugiej stronie może Ci powiedzieć cokolwiek – tak jest świetnie, super. Ja tu się odniosę do przykładu jak drugą hutę odpalałem. Pamiętam, że w końcu to ruszyło no i wszyscy do mnie przychodzą – “Kurczę jak to świetnie działa” , i klepią mnie po ramieniu a ja sobie tak patrzę, wszystko fajnie tylko, że ja tego tak nie zaprogramowałem. Więc oni tam otwierali butelki szampana a ja na szybko do control room’u szedłem sprawdzić dlaczego coś mi się otworzyło nie do końca tak jak to chciałem. Więc to są takie rzeczy i wiesz, na przykład tutaj też pisałem sterownik, i to jest to samo. Siedzisz na maszynie, wgrywasz soft i już słyszysz, że buczy trochę inaczej. Zaczynasz patrzeć czy to ty, czy zbieg okoliczności. Najczęściej jest to zbieg okoliczności, że coś akurat zrobili na produkcji ale jednak słyszysz i jesteś czujny, możesz zareagować. Możesz mieć automatyka lokalnego ale on nie ma zielonego pojęcia co Ty robisz tak w zasadzie. I możesz mu tłumaczyć… Już nie mówię o barierze językowej. Wystarczy, że po drugiej stronie nie masz programisty no i jest koniec.

Piotr Tracichleb:

Czyli z tego co mówisz, wciąż zajmujesz się programowaniem PLC i poza tym, że zajmujesz się zarządzaniem to jeszcze czasami siądziesz sobie do sterownika i coś tam klepniesz.

Łukasz Dziewięcki:

Coś tam klepnę, tak. Wiesz co, miałem przerwę, z pięć lat. Po prostu nie byłem w stanie się obrobić. Natomiast jak tutaj przyszedłem, pierwsze co. No może nie pierwsze… ale tak drugie co było, to wstawienie sterownika i napisanie czegoś takiego bardzo fajnego. Od razu człowiek czuje, że żyje. Można się wziąć i oderwać od rzeczy związanych z zarządzaniem. Jednak człowiek idzie na linię, izoluje się i rozmawia z maszyną.

Piotr Tracichleb:

Tak, to jest jednak taki aspekt pracy. To jest zresztą też przyczyna, dla której nie chciałem pracować w IT, bo pracowałem wcześniej jako programista. Programowałem w C++ , no ale brakowało mi czegoś takiego gdzie widzę faktycznie efekt swojej pracy, że to się rusza, że to działa, że to robi to co ma robić. Tak odnośnie tego kierunku managmentu – czy to jest coś co polecałbyś każdemu automatykowi? Żeby spróbować, czy się nadaje do zarządzania? Czy to jednak wymaga odpowiedniego charakteru?

Łukasz Dziewięcki:

Nie, słuchaj. Powiem Ci tak – nie każdy się do tego nadaje. Ja na przykład w życiu poznałem kilku naprawdę świetnych fachowców, specjalistów ale nigdy w życiu nie dałbym im prowadzenia projektu albo zarządzania zespołem, bo po prostu się do tego nie nadawali. Powiem więcej – zrobiłbym im krzywdę i nie dość, że nie miałbym lidera zespołu to jeszcze straciłbym świetnego specjalistę. Nie każdy się do tego nadaje. Czasami ludzie chcą tak zwanego prestiżu – będę mógł się w rodzinie pochwalić, że jestem managerem, kierownikiem, dyrektorem czy innym prezesem. A to nie o to chodzi. W życiu trzeba robić to co daje frajdę i zabawę, i to w czym się człowiek dobrze czuje. Dlatego ja nie polecam. Jeżeli tego nie czujesz, to nie o to chodzi. Ja wiem, że tam czasami pieniądze mogą być większe ale długoterminowo to człowiek zaczyna się męczyć.

Po drugie też nie jest w branży, bo jednak wypada się trochę z tego obiegu. Dlatego też ja dobierając ludzi do zespołu (bo ktoś się mnie pyta – kurczę, jak ty budujesz te zespoły, jak to jest możliwe?) nie tylko patrzę na doświadczenie. Idąc na jakiś projekt najpierw robię rozeznanie co jest na miejscu i z czym będzie trzeba się zmierzyć. A potem sobie gdzieś określam jakie cechy mentalne powinny osoby mieć w moim zespole. Ktoś może mieć zamiast piętnastu lat, trzy lata doświadczenia ale może mi pasować mentalnie, osobowościowo – ja tę osobę wezmę. Bo z tymi automatykami, programistami to jest tak, że ty musisz umieć wpasować się w środowisko, w pewną strukturę. Dlatego ja budując zespół patrzę na te cechy osobowościowe. Jak się ktoś ze mną spotyka to musi być spotkanie live. Bez tego w ogóle nie ma opcji. Poza tym każdy był tutaj na produkcji i musiał się przejść. No i tyle. Dlatego tak jak mówię, te cechy osobowościowe są bardzo ważne i nie każdy nadaje się na managera. Tak samo jak nie każdy nadaje się na programistę – bo też sobie powiedzmy wprost – są różni specjaliści.

Piotr Tracichleb:

Tak, a to ciekawe, że poruszasz ten aspekt psychologiczny ale też uważam, że to jest ważne i tak samo nie każdy automatyk (pomimo tego, że intelektualnie nie byłoby to problemem, żeby się przebranżowić) nadaje się do tego, żeby pracować w IT. Tak samo nie każdy nadaje się, żeby pracować w automatyce. Ale jeśli chodzi managerów, z którymi ja pracowałem do tej pory, to wszyscy dobrzy managerowie pracowali wcześniej gdzieś na linii albo jako elektrycy, albo jako automatycy i mają to doświadczenie. No dobra, a jeśli chodzi o młodych automatyków – mówisz, że zatrudniasz też ludzi z mniejszym doświadczeniem. Czego Ty oczekujesz od takich ludzi? Jak taki gość do Ciebie przychodzi i mówi: “fajnie by było z Tobą pracować”, to jakie są Twoje oczekiwania?

Łukasz Dziewięcki:

Tak jak wcześniej powiedziałem – cechy osobowościowe to jest numer jeden. Jeżeli nie ma chemii to nieważne jakie będzie miał doświadczenie to ja takiej osoby nie wezmę. Osoba musi pasować do zespołu. W ogóle już pomijam fakt, że każda nowa osoba, która przychodzi na produkcję dostaje pół godziny na rozmowę z moim zespołem za moimi plecami. Ja po prostu nie wiem o czym sobie rozmawiają. To działa w dwie strony. Ja też chcę zobaczyć reakcję zespołu na potencjalnego nowego członka i potencjalny nowy członek może się wypytać o cokolwiek. Ja w tym momencie wiem, że ta osoba przychodząc do pracy, decydując się na współpracę ze mną wie w co przychodzi – żeby to była świadoma decyzja, żeby nie było żadnych niedomówień. Zresztą dzisiaj też była osoba, która spędziła z Nami pięć godzin. Akurat była przy uruchomieniu całkowicie nowego sterowania i widziała jak wygląda to ze strony walki. No i tyle. Zobaczymy jak to dalej się potoczy.

Natomiast co do umiejętności… Oczywiście można by powiedzieć, że chcę osobę, która tylko PLC klepnie i jest wszystko fajnie. Natomiast tak to w dzisiejszych czasach niestety nie działa. Dlaczego? Dlatego, że automatyk to jest osoba, która musi mieć jakąś wiedzę z zakresu IT. No umówmy się – w dzisiejszych czasach bez tej wiedzy to się nie uda. Automatyk musi wiedzieć jak się dostać z zewnątrz do sieci, jak ją spróbować zabezpieczyć, jak skomunikować się z różnymi urządzeniami. Więc ta wiedza musi być. Tak samo jeżeli chodzi o wiedzę taką podstawową z systemów zewnętrznych informatycznych i integracji. Dlatego, że jak ja optymalizuję z zespołem linie produkcyjne to nie jest tylko i wyłącznie dodanie sterownika i jakiejś nowej funkcji ale zawsze staramy się myśleć dwa, trzy kroki do przodu. Na przykład tu może być system MES-owy, system WMS-owy i musimy już mieć to przygotowane w taki sposób, że jak będziemy robić kolejny krok to już jesteśmy gotowi. Tu ludzie muszą mieć jakieś pojęcie o co chodzi w takim sterowaniu i integracją z systemami zewnętrznymi.

Poza tym elastyczność. Pod kątem przejścia z jednego typu sterownika na inny typ sterownika. Kiedyś to było tak, że było “dwóch dużych producentów”, czyli mówiło się o Allen-Bradley i Siemens. Reszta to była nisza. Teraz to się trochę pozmieniało, bo co chwilę ludzie wpadają na jakieś dziwne cuda. Ktoś próbuje gdzieś coś wepchać. Automatycy też wchodzą do klienta i nie wiedzą co tak naprawdę zastaną. Może to być podrobiony Siemens z Chin. Natomiast no tu automatyk musi mieć taką otwartą głowę, że jest nowy sterownik to nie ma: “sorry stary, nie dam rady, bo to jest coś nowego” tylko “okej, gdzie znaleźć informację, jak się do tego dobrać, jak to wziąć i poprawić. Ja też jak rozmawiam z osobami, to faktycznie zwracam uwagę i bardzo jestem zainteresowany jak ktoś coś zakombinował i wymyślił. Potrafię na ten temat spędzić trochę czasu i dopytać ale co, ale jak – bo to jest dla mnie oznaka, że ten ktoś lubi sobie “przygrzebać”, i coś wymyślić.

W ogóle nie zwracam uwagi na uczelnię, czy tego typu rzeczy. To jest nieistotne. Długość doświadczenia? – absolutnie nie. Więc jeżeli ktoś myśli, że wyśle mi CV i ma tam dwadzieścia lat doświadczenia jako programista, to dla mnie to kompletnie nic nie oznacza, dlatego że ja sobie patrzę na inne rzeczy – co ma w tym CV wpisane, co ta osoba zrobiła, bo umówmy się przez dwadzieścia lat ktoś może programować tylko i wyłącznie przenośniki, i może się super znać na przenośnikach a ja mogę mieć osobę, która ma pięcioletnie doświadczenie, która była w czterech różnych branżach, zrobiła dziesięć różnych systemów, połączyła się z robotem, dorobiła coś do MES-a, coś do WMS-a. Jeszcze w SCADA zrobi coś nie wiem na WinCC, InTouchu, czy czymkolwiek innym. No i jak tu porównywać takie doświadczenie. Dlatego tak jak mówię – czy to jest dwadzieścia lat to nie ma dla mnie żadnego znaczenia.

No i też coś na co zwracam uwagę, to są pytania, które zadają mi osoby, które siedzą po drugiej stronie. To też pokazuje z czym ta osoba miała do czynienia, co ją kiedyś gdzieś zabolało, co musiała przewalczyć i też jakieś takie doświadczenie życiowe więc na to też zwracam uwagę. Pamiętam, miałem kiedyś taką rekrutację, która trwałą piętnaście minut i się dogadaliśmy, bo facet był tak konkretny, i zadawał pytania tak konkretne, i odpowiedzi konkretne, że w zasadzie wyczerpaliśmy temat po prostu, bo już było wiadomo, że trzeba się iść przejść się na halę, bo to nie ma już co rozmawiać. Tak to wygląda. Co jeszcze? Wiesz co, czasami zadaję pytanie w stylu – co byś chciał robić za pięć lat, a w zasadzie pytam inaczej ale już tutaj tego nie zdradzę, bo nie będzie niespodzianki na rozmowie rekrutacyjnej.

Mam parę takich pytań. Tak jak mówię – dla mnie liczy się bardziej jak jest osoba z takim szerszym horyzontem. Szczególnie, że mówiąc o tym projekcie, który mamy tutaj, mamy tak ogromny przekrój automatyzacji. Naprawdę jest wszystko co można sobie wyobrazić i jeszcze trochę. Dlatego ten zespół musi być taki mocno elastyczny. Dlatego też nie ma nudy.

Piotr Tracichleb:

Co ja bym jeszcze dodał co według mnie jest ważne, a spotkałem się z tym, że tego u ludzi brakuje to znajomość jakichś tam podstaw elektryki. Tak jak powiedziałeś, niektórzy po prostu chcą tam sobie siedzieć przy komputerze i ja tu widzę swój program, i nic poza tym mnie nie interesuje a tutaj trzeba faktycznie iść do szafki i coś tam zmierzyć. Czy napięcie przychodzi, czy jest jakiś tam inny problem. Naprawdę spotkałem się, i to nie jednokrotnie, z automatykami, którzy po prostu nie chcą tego robić.

Łukasz Dziewięcki:

Wiesz co, tutaj faktycznie masz rację. Są różne szkoły, bo w sumie nie wiem, czy to jest zależne od wieku. Ciężko jest mi powiedzieć. Natomiast faktycznie ten automatyk, ja się skupiłem na tej części informatycznej ale jak mówimy o tej części elektrycznej no to tak jak automatyk nie umie zajrzeć do schematu elektrycznego to tak kurczę nie wyobrażam sobie, żeby sobie wziął i poradził albo bał się otworzyć szafkę elektryczną. Ja się prądu boję ale co z tego. Otwieram szafkę i zaglądam co się dzieję. Natomiast faktycznie tu masz rację, ta wiedza elektryczna podstawowa jakaś musi być. Zresztą automatyk musi mieć też wiedzę z zakresu napędów, z mechaniki, z pneumatyki, z hydrauliki. No bo jednak automatyk skupia wszystkie te rzeczy w jedną całość i musi to wziąć, i ożywić. Musi wiedzieć co to jest zawór i jak go wysterować.

Była to pierwsza z trzech części wywiadu z Łukaszem Dziewięckim, w której rozmawialiśmy o tym jak wygląda praca automatyka. Kolejną część, gdzie Łukasz szerzej opowiada o przemyśle 4.0 oraz rozmawiamy na temat przyszłości automatyków w Europie znajdziesz tutaj.
Facebook LinkedIn Instagram