W dzisiejszej części wywiadu z Markiem Halaczkiem porozmawiamy o tym jak wygląda work-life balance automatyka pracującego na wyjazdach. Poruszymy temat zarobków w Holandii oraz systemów podatkowych, jakie tam funkcjonują.
Zapraszamy serdecznie!
Dla tych, którzy, wolą słuchać niż czytać lub chcą posłuchać nas w tak zwanym międzyczasie, przygotowaliśmy podcast. Materiał jest też dostępny na YouTube.
Link do podcastu Spotify
Link do Podcastu Spreaker
Piotr Tracichleb
Jak wiadomo, praca automatyka wiąże się z pewnym stylem życia. Jakbyś mógł opowiedzieć - jak wygląda Twój work-life balance i czy jest lepszy niż kiedy pracowałeś w polskiej firmie?
Marek Halaczek
Jeśli miałbym porównać do moich poprzednich doświadczeń to faktycznie jest lepiej. Aktualnie mam w planach jechać na 5-miesięczne uruchomienie. Wiele zależy od tego, jak daleko od siedziby firmy wykonywany jest projekt. Ten na który ja się wybieram znajduje się stosunkowo blisko, ponieważ jest to Anglia. Tryb w jakim pracujemy obejmuje 10 dni na obiekcie i 4 dni w domu. Wygląda to tak, że przylatujemy w poniedziałek (najlepiej do południa), później jedziemy prosto na fabrykę, rozpoczynamy około 10-godzinną pracę, która będzie kontynuowana przez cały tydzień. W soboty pracujemy krócej, bo około 5 godzin, niedziela jest wolna. Nadchodzi kolejny tydzień: poniedziałek, wtorek, środa i w czwartek - najlepiej wieczorem, a jak nie ma takiej możliwości, to po południu wsiadamy w samolot powrotny. Wtedy weekend spędzamy już w domu, a w poniedziałek wracamy na obiekt. Wiadomo, istnieje możliwość dogadania się - jest tu dosyć elastycznie, nie musi być to tak jak jest generalnie przyjęte. Działa to też w dwie strony, bo czasami trzeba dłużej zostać w fabryce. Ogólnie jeśli chodzi o kwestie urlopów to też wszystko można wcześniej ustalić i dostosować pod plan pracy. Nigdy nie miałam z tym żadnych problemów. Jakby opisać samo życie na projekcie to jest na pewno dużo podróżowania, lecz w porównaniu do moich poprzednich doświadczeń, work-life balance* jest bardziej zachowany. Może to też wynikać z tego, że poprzednie projekty polskiej firmy odbywały się na innych kontynentach, przez co nie było możliwości przylotu tylko na weekend. Tryb który teraz prowadzę bardziej mi odpowiada, dobrze jest czasem przyjechać do domu i odpocząć, a nie siedzieć dwa miesiące na obiekcie bez przerwy. Z tego co mi wiadomo będąc na przykład w Australii przysługuje zjazd na tydzień, po 6 tygodniach pracy. Warto też wspomnieć, że zjazdy są gwarantowane przez umowę, którą się podpisuje. Jeśli dogadam się z managementem, że nie zjadę na dany weekend, bo trzeba zostać dłużej, to w takie sytuacji za 2 tygodnie po którym należał mi się zjazd, należy mi się rekompensata pieniężna. Także to nigdy to nie przepada. A jeśli chodzi o samą pracę “biuro-obiekt”, to podział wynosi: 50/50. Pamiętam, że gdy przyjmowałem się do pracy to były moje standardowe pytania, bo miałem porównanie z poprzednią pracą. Powiedzieli mi wtedy, że mniej więcej 50% czasu jednego projektu obejmuje praca w biurze a drugie 50% praca na obiekcie. Aktualnie patrząc na ten projekt, mogę stwierdzić, że pokrywa się to z rzeczywistością: od 5-ciu miesięcy jestem w biurze i teraz na kolejne tyle czeka mnie wyjazd. Wiadomo też, że wszystko zależy od tego jak się trafi. Osoby, które właśnie teraz przyjmują się do pracy, trafiają na projekty będące w trakcie realizacji, przez co praktycznie od razu, bez dłuższego siedzenia w biurze jadą na obiekt. Tak też najlepiej zdobywać doświadczenie. Ja miałem takie szczęście, że początkowo też robiłem offline engineering, następnie pisałem program, a dopiero później pojechałem na obiekt. Podsumowując -myślę, że work-life balance jest nawet zachowany. Nie jestem całkiem odcięty od życia prywatnego, wiadomo, istnieją utrudnienia ale na tyle, na ile się da jest to podzielone.
Piotr Tracichleb
Patrząc na to z boku, to jest praca dedykowana dla osoby młodej, albo dla kogoś kto bardzo lubi jeździć- mam kilku takich kolegów.
Swoją drogą kalkulując ilość godzin twojej pracy, to wynikałoby z tego, że na jeden dwutygodniowy cykl wychodzi około 90 godzin- o ile dobrze sobie policzyłem.
Marek Halaczek
Możliwe. Szczerze mówiąc nigdy tego nie liczyłem. A ile normalnie jest tych godzin w miesiącu?
Piotr Tracichleb
Zależy to od miesiąca, ale normalnie w tygodniu masz 40 godzin. Czyli w dwutygodniowym cyklu pracy jest 80 godzin, a u Ciebie wychodzi 90. Nie jest to aż tak wiele w porównaniu do tego, co robi większość automatyków na rozruchach.
Marek Halaczek
Trzeba do tego jeszcze doliczyć czas podróży, ale to jest max 8 godzin na dzień. Mam na myśli samą podróż samolotem z powrotem do miejsca zamieszkania.
Piotr Tracichleb
A tak swoją drogą, płacą Ci za dojazd?
Marek Halaczek
Generalnie za wszystko płacą. Na przykład wsiadam w pociąg z Eindhoven do Amsterdamu, później wsiadam w samolot z Amsterdamu, i lecę dalej. Wszystko jest płacone po drodze. Warto wspomnieć, że w Holandii pracując w biurze, pracodawca liczy sobie odległość z firmy od miejsca zamieszkania pracownika. Ja na przykład mieszkam daleko, w związku z tym za każdy kilometr płaci mi ileś tam centów. Czyli na przykład (...) za bilet miesięczny płaciłem około ~120 euro oraz dostawałem około 100 euro zwrotu z firmy. Koniec końców wyniósł on mnie około 20 euro, co jest całkiem spoko. W przypadku, jak ktoś jeździ autem, to stawka jest ta sama - liczona od kilometra.
Piotr Tracichleb
Ja osobiście byłem kontraktorem, więc dostawałem swoją godzinową stawkę i firmy nie obchodziła reszta, ale moi koledzy z pracy dostawali po prostu zwrot za bilet. Musieli go przedstawić i w zamian mieli pełen zwrot kosztów. Wszystko zależy od firmy w jakiej się pracuje.
Marek Halaczek
Faktycznie, lecz z tego co wiem pracodawca powinien zrekompensować dojazdy.
Piotr Tracichleb
Tak, to się zgadza.
Jeszcze jedno pytanie dotyczące tego co mówiłeś - czy w Vanderlande zawsze jest tak, że ta sama osoba robi projekt i go uruchamia?
Marek Halaczek
Docelowo, najlepiej tak. Ciężko mi też powiedzieć, jaka zasada panuje na lotniskach, czy innych projektach, bo pracuję w okrojonym teamie, ale akurat u nas tak to przeważnie wygląda. Jak wiadomo, ta osoba wie najwięcej i wpływa to na oszczędność czasu. Jednak zdarzało się, że mieliśmy program napisany w innym oddziale na przykład w Indiach, a uruchamiał go ktoś lokalnie od nas. Także nie jest to reguła jak teraz myślę.
Piotr Tracichleb
Okej. Albo jest to reguła, od której są wyjątki.
Marek Halaczek
Wszystko zależy od dostępności inżynierów, czasu i projektów. Taki jest najlepszy scenariusz, ale nie zawsze się udaje.
Piotr Tracichleb
Jasne. A, powiedz mi jak ogólnie wyglądają zarobki automatyków w Holandii? Nie chodzi mi konkretnie o Twoje, tylko na jaką kasę można liczyć będąc automatykiem w Holandii.
Marek Halaczek
W rocznych zarobkach, bo takie pracodawcy zazwyczaj podają, byłoby to około 40/45 do 60 tysięcy euro dla doświadczonych. Myślę, że od 30 do 60 bym podał. Tak przynajmniej mi się wydaje.
Piotr Tracichleb
Jasne. Czyli około 3,5 - 5 tysięcy Euro miesięcznie. W Holandii są dość wysokie podatki natomiast jest tam takie prawo, że jak jest się expatem i ma się odpowiednio wysokie zarobki to płaci się wyłącznie podatki od 70% dochodów. Także ostatecznie nie wychodzi to bardzo tragicznie. Przy najwyższych zarobkach dla expatów opodatkowanie jest mniej więcej na poziomie 35%, co dla nas w Polsce to jest jednak sporym kosztem. Gdzieś tam niżej to jest bliżej 20%.
Marek Halaczek
Warto też wspomnieć, że właśnie przy tych 30% są pewne wymagania, które trzeba spełnić. Jeśli dobrze pamiętam, to nie można mieszkać przy granicy. Drugim wymaganiem był chyba tytuł magistra, lecz nie jestem w 100% pewien. Mówiłem znajomym, że pierwszy raz kiedy przydał mi się papier magistra, to było właśnie wtedy.
Piotr Tracichleb
Tak, w zależności od poziomu zarobków. Jest tak, że jeżeli jest się magistrem do 30-go roku życia to wtedy przysługuje ten benefit od niższego progu. Jednak, jeżeli przekracza się dany próg to ani wiek ani tytuł magistra nie są istotne i po prostu to przysługuje.
Marek Halaczek
Teraz to jest to ograniczone do 5 lat. Jak jeszcze zaczynałem to było do 8 ale skrócili to.
Piotr Tracichleb
Tak, zgadza się. Jestem ciekaw jak Holandia to odczuje za parę lat, bo myślę, że odczuje. No natomiast zobaczymy.
Czyli teraz spędzasz tak mniej więcej 50% czasu w delegacji. Jakbyś mógł powiedzieć jak to wyglądało, gdy pracowałeś w Polsce?
Marek Halaczek
Ciężko mi już sięgnąć tak wstecz pamięcią, ale głównie co zapamiętałem to były te długie wyjazdy do Chin, trwające 2-3 miesiące. Później zjazd na parę tygodni i znowu powrót na obiekt, a następnie praca w biurze. Może i czas trwania projektu był 50/50, ale mnie osobiście męczyły te długie, jedno-ciągowe wyjazdy, jak również ta odległość. To zależy od człowieka- każdy ma swoje preferencje.
Piotr Tracichleb
Zgadza się. Czyli nie było do końca tak, że będąc na przykład Chinach, układałeś tam sobie życie?
Marek Halaczek
Nie, ale pewnie dałoby się gdyby ktoś się bardzo postarał.
Piotr Tracichleb
W moim osobistym przypadku - może nie w ten sposób, że układałem sobie życie na miejscu ale zawsze gdzieś tam znajdowałem lokalnych znajomych, dużo się działo, gdzieś się jeździło, zawsze było co robić, co zobaczyć. Oczywiście o ile był na to czas i siły. Bo jednak po tygodniu na rozruchu nie zawsze się chce.
Marek Halaczek
Zgadza się. Tak jak mówisz - to jest właśnie jeden z plusów, można dużo zobaczyć, poznać nową kulturę. Jednak jadąc do tych Chin jeden, drugi, trzeci raz w to samo miejsce - to w takiej sytuacji, nawet nie chce Ci się odkrywać tych nowych rzeczy.
Piotr Tracichleb
Faktycznie, jeżeli jeździsz cały czas w to samo miejsce, to może się nie chcieć.
Z tego co pamiętam z mojej rozmowy z Vanderlande to oferowali tam bardzo dużo urlopu. Pamiętam, byłem w Eindhoven i poznałem tam koleżankę, poszedłem z Nią zjeść obiad i opowiadałem o tej rozmowie. Powiedziałem, że oferują prawie dwa miesiące urlopu rocznie, na co ona zrobiła takie wielkie oczy i mówi: " How is this company called? Wonderland?”. Jakbyś mógł powiedzieć, czy faktycznie jest tyle urlopu? Jeśli tak, to czy jest to wystarczający czas, aby odpocząć po długim rozruchu?
Marek Halaczek
Tak, jest dużo dni urlopowych. Dokładniej wygląda to tak, że mamy dwadzieścia siedem dni do własnego wybrania plus trzynaście dni odgórnie ustalonych. Na przykład tydzień świąteczny jest cały wolny, jeśli święto jest w czwartek to automatycznie piątek też jest ustalony jednym z tych trzynastu dni. Kalendarz jest znany na początku roku, ale przykładowo jeśli z tych 13 dni jest ustalonych tylko 6, to resztę możemy sobie wybrać kiedy chcemy. Plus oczywiście te dwadzieścia siedem, które mamy w standardzie. W sumie daje to czterdzieści dni urlopowych plus święta. Ich jednak nie ma za dużo, bo może 5/ 6 dni w roku. Ale generalnie jest to dosyć sporo, można sobie wybrać - jest to fajny benefit. Można też dobić parę godzin na obiekcie jako nadgodziny i zdecydować na jaki sposób je wykorzystać: zamienić 8 godzin nadgodzin na 8 godzin wolnego, czy może pobrać zapłatę pieniężną. W ten sposób po takiej delegacji można mieć jeszcze więcej wolnych dni. Myślę, że jest to wystarczające. Po dłuższym wolnym ciężko później wrócić do pracy.
Piotr Tracichleb
Czyli biorąc wszystko pod uwagę, to raz na kwartał można robić naprawdę fajne, dalekie wakacje, w jakieś egzotyczne miejsce i porządnie wypocząć.
Marek Halaczek
Tak, dokładnie. Jest to plus. Ja na początku robiłem tak, że brałem na przykład wolne piątki i leciałem do Polski na weekend. Przed pandemią połączenia były dosyć w porządku. Zdarzało się tak, że lot miałem z samego rana w poniedziałek i o 10 byłem już w biurze. Odległość nie jest aż tak duża, a bilety kiedyś były tanie. Teraz w sumie nie wiem jak stoją cenowo.
Piotr Tracichleb
Tak, szczególnie w Eindhoven. Stamtąd występują bezpośrednie połączenia do dużej ilości miast w Polsce, nie wiem jak teraz, ale przynajmniej kiedyś latał Wizz Air. Niestety mieszkając w innych zakątkach Holandii nie wygląda to już tak kolorowo, ale akurat Eindhoven jest super połączone z Polską.
Marek Halaczek
Jakby ktoś miał okazję być w Eindhoven, to tam też są nasze skanery do skanowania bagaży. O tyle fajne to jest, że nie trzeba już nic wyjmować z plecaka, można go wrzucić całego, łącznie z płynami. Także po prostu podchodzi się do security check, wrzuca się wszystko do jednej skrzynki i nie trzeba nic wyjmować. Jest to dosyć wygodne.
Piotr Tracichleb
Czyli to też dzieło Vanderlande...
Marek Halaczek
Tak, inny dział, ale z tej firmy.
Jeżeli nie zapoznaliście się jeszcze z pierwszą częścią naszej rozmowy, gdzie Marek Halaczek opowiada o początkach kariery w branży automotive oraz material handling to znajdziecie ją tutaj.
Ostatnią część rozmowy, czyli sesję pytań i odpowiedzi, gdzie poruszony jest między innymi wątek rozwoju zawodowego polskiego automatyka w Holandii znajdziesz tutaj.
Dziękujemy za uwagę!