Piotr Tracichleb
Po prześledzeniu czym się zajmowałeś, stwierdziłem że nie z jednego pieca chleb jadłeś i niejednej mąki chleb sobie upiekłeś. Czy mógłbyś opowiedzieć nam, czym aktualnie się zajmujesz?
Maciej Kurantowicz
Powiem Ci, że pracując jeszcze w dużej firmie związanej z automatyką przemysłową, pewien trener który uczył nas tam sprzedaży, zdiagnozował u mnie, że jestem zakotwiczony na przedsiębiorczość. To znaczy, że powinienem spróbować sił prowadząc własną firmę i tak też się stało. W tej chwili prowadzę firmę ControlByte wraz ze swoim wspólnikiem. Jest to firma związana z prowadzeniem szkoleń online z zakresu programowania automatyki przemysłowej. Realizujemy też kilka innych projektów, które niedługo ukażą się światu. Prywatnie interesuję się nowymi technologiami oraz inwestowaniem, więc tak to sobie ustawiłem i w ten sposób działam.
Piotr Tracichleb
W takim razie porozmawiamy mniej typowo o pracy automatyka. Może bardziej skupimy się na na lifestyle związanym z tą pracą. Dajcie też znać w komentarzu. czy kojarzycie Macieja z tego co robi.
Na początek tradycyjnie pytanie, czy możesz powiedzieć od czego zaczynałeś swoją przygodę z automatyką?
Maciej Kurantowicz
Myślę, że było mi prościej niż typowemu studentowi na automatyce i robotyce, ponieważ skończyłem technikum elektroniczne. Tam nauczyłem się wszystkiego. Pamiętam, że na koniec 4 klasy w technikum wybrałem sobie temat końcowej prezentacji i postawiłem na programowanie logo. Z tym, że niestety nie mieliśmy takiego laboratorium z prawdziwego zdarzenia, więc tylko i wyłącznie przygotowałem prezentację, zainstalowałem sobie oprogramowanie dla logo. Napisałem kilka prostych programów i w sumie od tego to wszystko się zaczęło. Wtedy stałem jeszcze przed wyborem kolejnego kroku, czyli studiów, więc to był mój pierwszy kontakt z automatyką.
Piotr Tracichleb
Jasne, czyli technikum i potem naturalnie poszło w kierunku studiów związanych z automatyką i robotyką. Po studiach jednak, nie wybrałeś typowej drogi automatyka, czyli utrzymanie ruchu albo rozruchy, tylko poszedłeś w kierunku obsługi klienta, wsparcia technicznego. Z czego to wynikało?
Maciej Kurantowicz
To dosyć ciekawy temat. Podczas studiów mamy możliwość testowania różnych ścieżek i bodajże na 3 roku studiów wylądowałem na praktykach w fabryce, która produkowała części do samochodów, był to przemysł automotive we Wrocławiu. Pracowałem tam jako stażysta w utrzymaniu ruchu, więc mogłem zobaczyć jak to wygląda od środka. Praca należała do dosyć ciekawych, można było dotknąć od strony praktycznej sterowników różnych producentów, zobaczyć jak działają maszyny, poznać wszystkie elementy, które znajdują się na fabryce. Były tam też linie produkcyjne, obrabiarki, pomniejsze maszyny obróbcze i naprawdę sporo można było zobaczyć. Jednak praca ta nie do końca mi odpowiadała i myślę, że nie była to moja wizja pracy w automatyce. Naturalnym krokiem było szukanie czegoś innego z tym, że ja podczas studiów magisterskich pojechałem sobie na Erasmusa do Niemiec. Przesiedziałem tam praktycznie rok wraz ze wszystkimi moimi kolegami z różnych zakątków świata. Poznałem ludzi z Indii, Kanady, Boliwii i wielu innych krajów. Wszyscy twierdzili, że zostają w Niemczech i będą szukać pracy u gigantów, takich jak na przykład Siemens. Mi również doradzali, abym został i szukał pracy tu na miejscu. Ja jednak wróciłem do Polski, gdyż miałem tutaj swoje pewne zobowiązania, a więc postanowiłem szukać pracy. Pierwszą firmą, która zaproponowała mi ofertę, była firma Polska, która zajmowała się magazynami wysokiego składowania. Robili oni projekty za granicą i byłem zdecydowany wyjechać do Anglii. Mój kolega również tam pracował, mówił mi, że zarobki są w miarę okej i można się wiele nauczyć. W październiku miałem wyjeżdżać, ale w między czasie zdążyłem złożyć kilka innych CV, w związku z czym nadarzyła się nowa propozycja pracy we wsparciu technicznym. Była ona całkowicie odmienna od wszystkich ofert związanych z uruchomieniem, utrzymaniem ruchu i tak dalej. Po pierwsze- praca w biurze, po drugie- samochód praktycznie do dyspozycji, po trzecie- praca na miejscu, nie trzeba było nigdzie wyjeżdżać. Stwierdziłem, że jest to lepsza oferta i zostaję.
Piotr Tracichleb
Bardzo wiele osób decyduje o ścieżce swojej kariery znacznie później. Ty w zasadzie od razu po studiach wiedziałeś, że jeżdżenie po rozruchach nie interesuje Cię jakoś szczególnie. Zdecydowałeś, że lepiej dla Ciebie będzie pracować w biurze, 8 godzin dziennie i codziennie wieczorem wrócić sobie do domu. Jest to też chyba kwestia charakteru, ja na przykład chciałem sobie pojeździć po świecie, zobaczyć to i owo. Dopiero z czasem dojrzewa się do tego, że może lepiej byłoby więcej czasu spędzić z rodziną, a u Ciebie nastąpiło to dosyć szybko. Wróciłeś z Erasmusa i stwierdziłeś- dosyć.
Maciej Kurantowicz
Tak, duże znaczenie mogło mieć to, że na studiach zwiedziłem spory kawałek Europy i świata. Może z tego względu, aż tak bardzo nie potrzebowałem szukać dodatkowych przygód podróży. Byłem na Erasmusie w Anglii, wcześniej jeszcze pracowałem tam dorywczo, podobnie jak w Niemczech i kilku innych ciekawych miejscach. Z tego względu nie było to dla mnie aż tak atrakcyjne. Bardziej wolałem zostać tutaj na miejscu i mieć po pracy swoje życie prywatne, z tym, że praca we wsparciu technicznym również nie wiąże się tylko i wyłącznie z siedzeniem w biurze. Tam też odbywają się wyjazdy na uruchomienia, żeby wspierać klienta na obiekcie, ewentualnie wyjeżdżać do głównej siedziby firmy. Miejsce, w którym pracowałem posiadało wiele filii w całej Polsce, czasami trzeba było się stawić w głównej siedzibie, przez co była to akurat praca mieszana. Nie do końca jestem osobą, która rzeczywiście lubi siedzieć w biurze. Ja jestem ekstrawertykiem, wole kontakt z ludźmi niż siedzenie cały czas przed komputerem. No i właśnie praca ta, polegała na tym, że byłeś skupiony nie tylko na programowaniu sterowników PLC, ale mogłeś też rozwijać się w kontakcie z klientem, wspieraniu go w realizacji projektów, tworzeniu ofert. Domyślam się, że za chwile przejdziemy również do omówienia jak wyglądała praca na stanowisku inżyniera wsparcia technicznego, więc za moment wypowiem się więcej na ten temat.
Piotr Tracichleb
Tak, mnie osobiście, wsparcie techniczne zawsze kojarzyło się z sytuacją, gdy coś mi nie działa, nie potrafię tego znaleźć w dokumentacji, przez co należy zadzwonić do producenta, czy do dystrybutora i zapytać o wskazówki. Ty natomiast mówisz, że jest to coś dużo szerszego niż samo siedzenie na słuchawce. Możesz powiedzieć o tym coś więcej?
Jest to ścieżka, o której nigdy nie myślałem i nawet nie przyszło mi do głowy, żeby to robić. Jednak jak Ty o tym mówisz, to brzmi to dużo ciekawiej niż mi się wydawało.
Maciej Kurantowicz
Rzeczywiście, zwykle automatycy mają kontakt ze wsparciem technicznym tylko i wyłącznie przez słuchawkę. Wsparcie techniczne jest jednak podzielone na nawet kilka działów i każdy odpowiada za coś innego. Są na przykład osoby, które zajmują się tylko i wyłącznie szkoleniami u klientów albo siedziby. Są również osoby, które rzeczywiście siedzą na słuchawce i odpowiadają na maile, a są też takie, które piszą aplikacje dla klientów - tak zwany dział aplikacji. Wszystko to razem łączy się w jeden dział wsparcia technicznego. W firmach typowo handlowych, gdzie sprzedaje się podzespoły automatyki, musi to tworzyć jedną wspólną całość, aby dowieźć projekt do końca. Wszystko zależy na jakim stanowisku pracujesz, ja pracowałem na początku jako inżynier wsparcia technicznego i wtedy często wyjeżdżało się do klientów, żeby rozwiązywać problemy, ewentualnie wdrażać nowe podzespoły automatyki w projektach, więc na tym polegało wsparcie. Często duże firmy mają wyjazdowy dział wsparcia technicznego, żeby mieć pewność, że wszystko będzie działało jak należy. Fakt jest taki, że firmy, które dostarczają automatykę, co chwilę wypuszczają nowości, które trzeba zaimplementować w nowych aplikacjach, by mieć referencje i potem uczestniczyć w kolejnych projektach. To jedna ścieżka. Druga za to jest rzeczywiście wsparciem telefonicznym, więc tutaj odbieramy telefony, rozwiązujemy problemy z oprogramowaniem i innymi zapytaniami klienta. Często też pomaga się rozwiązywać problemy natury programistycznej, czyli trzeba powiedzmy poprawić kilka networków w programie albo kilka linijek kodu, jeżeli jest to język tekstowy. Myślę, że takim najatrakcyjniejszym działem jest właśnie dział aplikacji. Właśnie tam wraz z klientem tworzy się koncepcję programu od samego początku, następnie inżynier aplikacyjny pisze szkielet programu, przesyła do klienta, i jest to uruchamiane na obiekcie. Często są tam testowane nowości, na przykład nowe protokoły komunikacyjne, nowe moduły do danego węzła automatyki i tak dalej. Co ważne, na takim stanowisku trzeba być właśnie otwartym na nowości i cały czas się uczyć. Być gotowym do tego, żeby radzić sobie z problemami, które pojawiają się przy wdrażaniu nowego sprzętu klientów.
Piotr Tracichleb
No jasne, ale jeżeli chodzi o wyjazdowość przy takiej pracy , to jeździ się mniej więcej tak samo jak zwykli inżynierowie rozruchowcy, czy jednak tej pracy w biurze jest dużo więcej?
Maciej Kurantowicz
To zależy. W jednej firmie, w której pracowałem, dyrektor techniczny jasno stwierdził, że wyjazdów mamy mieć jak najmniej. Pracujemy w biurze, więc jeżeli była potrzeba wyjazdu do klienta, to próbowaliśmy tego uniknąć poprzez sesje zdalne, czyli łączyliśmy się za pomocą TeamViewer'a, czy Zoom'a albo próbowaliśmy rozwiązać problem telefonicznie. Więc jeżeli jest taka opcja, to unika się tego, jeżeli nie, to trzeba rzeczywiście jechać na obiekt i pracować tam jeden, dwa dni, aby tą aplikację uruchomić. Zależy to też od specyfiki firmy, bo niektóre miejsca mają i takie działy, które obowiązują dwa, trzy dni delegacji tygodniowo, więc tu jest różnie.
Piotr Tracichleb
Rozumiem. Wtedy pewnie są bardziej delegowane osoby do tego, aby gdzieś jeździć. A jak wygląda kwestia zarobków w takim wsparciu technicznym?
Maciej Kurantowicz
Wiesz co, mnie zawsze bolała kwestia zarobków w automatyce, zresztą ty chyba często poruszasz ten temat. Na tamtą chwilę mogę Ci powiedzieć, że po studiach dostałem około 3000 na rękę, to już tak szczegółowo plus dieta. Tam dieta, jeżeli wyjeżdżasz do klienta wynosiła bodajże 80 zł dziennie. Właśnie takie stawki były proponowane na początku, zaraz po studiach w Polsce. Nie jest to zbyt dużo, ale na sam początek jeszcze można za to przeżyć. Nie masz dużych wymagań po studiach i nie musisz przechodzić tak zwanej inflacji życia, polegającej na tym, że kupujesz sobie dom, samochód i jakieś gadżety. Na sam początek tyle można było zarobić, teraz na pewno się to zmieniło.
Piotr Tracichleb
Na pewno poszło to jednak trochę do góry. Minimalna krajowa, wynosi jakoś 18zł na godzinę, więc na pewno jakaś zmiana zaszła. Natomiast tak jak mówię, dostałeś też samochód, jest to pewien mały plusik.
Czyli zarobki, że tak powiem szału nie robią, ale mimo wszystko po studiach da się przeżyć.
Maciej Kurantowicz
Ale mogę powiedzieć, że jeżeli zostanie się w firmie rok, to automatycznie pojawia się podwyżka i jest możliwość negocjacji. Jeżeli przychodzisz do firmy bez dużego doświadczenia, to zwykle bywa tak, że stawki są zaniżone. Potem, jeżeli firma stwierdzi, że rzeczywiście dowozisz i działasz to jest opcja podwyżki.
Piotr Tracichleb
No jasne. A ty pracowałeś też trochę później w sprzedaży prawda?
Maciej Kurantowicz
Sytuacja wyglądała tak, że z jednej korporacji przeszedłem do drugiej. Tam pracowałem na wsparciu technicznym, lecz z czasem pojawiła się okazja przejścia do działu handlowego. Kusiły mnie przede wszystkim lepsze zarobki, samochód oraz praca bardziej w terenie, ponieważ jeżeli pracujesz jako inżynier sprzedaży, to dwa, trzy dni należy spędzić w delegacji, jeździć na obiekty i rozmawiać z klientami. A dlaczego to zrobiłem? Zawsze ciekawiło mnie na czym polega ta praca. Gdy pracowałem w firmach handlowych, to jednak nasza praca opierała się na tym, że siedzieliśmy na wsparciu technicznym, na słuchawce, czy na szkoleniach. Do firmy przychodzili faceci w garniturach albo w koszuli, rozmawiali na biznesowe tematy i nie ukrywam, że zawsze ciekawiło mnie to jak do tego można podejść. Potem dowiedziałem się, że wcale nie jest to takie przyjemne jak mi się wydawało. Jest jeszcze inna ścieżka, otóż jeżeli pracujemy w firmie handlowej jako inżynier wsparcia technicznego, to jest możliwość, aby przejść na stanowisko sprzedażowe. Szczerze mogę powiedzieć, że było to najciekawsze doświadczenie w mojej skromnej karierze. Naprawdę sporo można się dowiedzieć, nie tylko o sobie, ale przy okazji dostajesz też pakiet szkoleniowy odnośnie sprzedaży, marketingu, działania w automatyce przemysłowej i pracy z klientami, więc jest to bardzo ciekawe. Wracając jeszcze do wsparcia technicznego zapomniałem powiedzieć, że oczywiście otrzymujecie również pakiety szkoleń. W takich firmach możesz uczyć się przykładowo: angielskiego, niemieckiego. Dostajesz wsparcie w postaci szkolenia, jeżeli na przykład dotyczy programowania, to przez jeden, dwa miesiące po prostu się doszkalasz w tej kwestii. Wracając do sprzedaży, to twoim głównym zadaniem jest poszukiwać nowych szans sprzedażowych tworzyć oferty wraz z zespołem wsparcia technicznego dla klientów, monitorować te oferty, dobierać sprzęt i poszukiwać nowych projektów, gdzie możesz wdrożyć nowości z oferty firmy.
Piotr Tracichleb
To było właśnie coś, o co miałem pytać. Chciałem też mocniej skupić się na możliwościach przebranżowienia. W momencie, gdy uczysz się sprzedaży, to sytuacja nie wygląda tak, że po prostu idziesz do klienta i mówisz "O hej, mamy tutaj takie coś i chcecie to kupić?", tylko trzeba się nauczyć jak to zaprezentować jak to kluczować, całego procesu i całego know-how. Nie jest to takie oczywiste jak wielu osobom się wydaje. Jest tam mnóstwo aspektów psychologicznych i tym podobnych, które wiążą się z tym.
Maciej Kurantowicz
Można powiedzieć, że należy być mocno elastycznym. Dobrą scenką ze sprzedaży jest test Ryśka i Wieśka- nie wiem, czy wiesz na czym to polega. Powiedzmy: przychodzi młody handlowiec do firmy, na przykład do mnie. Ja jestem wspólnikiem z Kamilem, mamy firmę integratorską. Przychodzi gość i chce zaprezentować napędy elektryczne, mówi na początek "No nasza firma ma 20-letnie doświadczenie w napędach, mamy siedziby we wszystkich krajach na świecie, no i fajne wsparcie techniczne". Ja potem idę do Kamila, jego nie ma na tym spotkaniu i mówię "Słuchaj Kamil musimy kupić te napędy, bo oni mają 20-letnie doświadczenie i siedziby we wszystkich krajach na świecie". Oczywiście test nie jest tutaj zdany i bardziej trzeba skupić się na korzyściach dla klientów. W tym celu od razu znaleźć palący problem, który występuje w danym przedsiębiorstwie, przedstawić te korzyści najlepiej w liczbach i wtedy mamy pole do negocjacji przy ustalaniu oferty. Również samym tym, że mamy dobry produkt, nie przebijemy się przez wymagający rynek. Trzeba tutaj rzeczywiście mocno się napracować i skupić się na rozwiązywaniu problemów klientów, aby dobrze sprzedawać.
Piotr Tracichleb
Jasne. Rozumiem, że idąc na szkolenie, to dokładnie jest Ci tłumaczone jak to zrobić, żeby było dobrze. Kojarzę ten temat odnośnie pojedynczych prezentacji sprzedażowych. Myślę, że ten know-how dopiero od niedawna zaczyna się sensowniej przewijać do polskiej świadomości. Pamiętam, że jakiś czas temu- może 5 lat, byłem na paru takich szkoleniach oraz prezentacjach sprzedażowych i zazwyczaj wyglądało to tak, że: "Jesteśmy tacy i tacy, mamy to i to, kupujcie od nas jak chcecie". Nie było raczej takiego "Wiemy, że to was boli i wiemy jak jak ten problem rozwiązać”.
Maciej Kurantowicz
Tak, tutaj kultura biznesowa jeszcze się buduje. W sumie wolnym krajem jesteśmy dopiero od 90 roku i cały czas trwa rozwój tego. Polecam książkę "Sprzedaż metodą SPIN", zawarte jest w niej wiele scenek, rodem z przemysłu, a głównie poruszany temat to w jaki sposób prowadzić rozmowy. Przywołując przykład, można powiedzieć jak z sekwencją w maszynie- musi być dobrze naoliwiona maszyna sprzedażowa. Czyli najpierw mamy sytuację, gdy przychodzimy do siedziby klienta, robimy rozeznanie, pytamy o klika rzeczy związanych z firmą, szukamy problemów, które możemy rozwiązać. Końcowo naprowadzamy klienta na rozwiązanie tego projektu i dyskretnie na nasz produkt. W tej książce można sporo znaleźć, jeszcze raz powtórzę: "Sprzedaż metodą SPIN". Myślę, że jeżeli ktoś chce w ten temat wejść to jest to pozycja warta polecenia.
Piotr Tracichleb
Na pewno się przyjrzę. Nie ukrywam, że osobiście bardzo lubię automatykę oraz życie na fabryce, ale mimo wszystko nie wydaje mi się bym chciał to robić przez całe życie. Myślę, że takich osób jest dużo więcej. Mam na myśli ludzi, którzy spędzili na rozruchach, czy na UR kilka lat i mają z tyłu głowy, że może fajnie byłoby robić coś innego. Sprzedaż jest jednak jedną z najważniejszych umiejętności. Miałeś to szczęście, że ktoś zapłacił Ci za naukę tego i nadarzyła się okazja, by zdobyć w tym sporo doświadczenia. A wszystko to działo się zanim zacząłeś prowadzić własny biznes.
Maciej Kurantowicz
Widzisz, wspominaliśmy, że nasza branża w Polsce rozwija się i rzeczywiście tak jest. Jednak gdy spojrzymy na rynek zagraniczny, to widzimy sporo kanałów gdzie mamy tak zwanych coach'y. U nas w Polsce jeszcze bardzo źle się to kojarzy, ale za granicą jeśli chcesz być dobrym biznesmenem, czy nawet inżynierem, to po prostu wykupujesz konsultacje u coach'a i tam możesz odkryć swoje mocne cechy. Dowiadujesz się w czym jesteś dobry i w jakiej branży mógłbyś się sprawdzić. Mogę Ci powiedzieć, że w naszej firmie ControlByte, współpracujemy z Adrianem Jastrzębskim. Jest to właśnie coach i osoba, która może pomóc w przebranżowieniu z jednej branży do drugiej. Aktualnie prowadzimy z naszymi kursantami kilka próbnych sesji, ale Adrian ma za zadanie sprawdzić jakie predyspozycje dana osoba posiada i czy sprawdzi się w danym zawodzie. Jeżeli byś potrzebował, to możesz z nami również współpracować. Myślę, że te metody w Polsce dopiero raczkują. (…)
Piotr Tracichleb
Jasne rozumiem. Myślę, że może się to źle kojarzyć, gdyż w branży jest dużo szarlataństwa. W Polsce jest to najbardziej uzasadnione, ponieważ przyszła do nas pewna moda z zachodu. Niestety coach'om, którzy pojawili się na rynku brakowało po prostu umiejętności. Bywało tak, że jak ktoś nie wiedział kim zostać albo nic nie umiał- a miał gadane- to zostawał coach'em.
Maciej Kurantowicz
Tak jak mówię, na amerykańskim Youtube jest gość Anthony Fasano i specjalizuje się on w pomaganiu młodym inżynierom. Pomoc nie polega na tym, by zostać handlowcem, czy sprzedawcą tylko, aby być lepszym inżynierem. Szybciej i dynamiczniej rozwijać swoją karierę. Absolutnie nie jest to jakiś tam szarlatan, tylko rzeczywiście pomaga w rozwoju. Także myślę, że jest to też ciekawostka. U nas w Polsce raczej się o tym nie mówi, gdzieś tam przy politechnikach są biura karier, ale oni tylko pomagają napisać CV i nic więcej.
Piotr Tracichleb
Tak, to się zgadza. Ja absolutnie nie neguje tego, że ktoś kto przeszedł trochę w życiu, ma doświadczenie, wiedzę w tym zakresie i rozumie się na psychologii, jest w stanie ci powiedzieć co będzie dla Ciebie najlepsze. Biorąc pod uwagę twój charakter, może powiedzieć Ci, w której pracy sprawdzisz się lepiej. Sporo osób myśli również schematem typu: „ ja przebranżowię się na IT i będzie mi dobrze i będę programistą 15-20k”. Potem niestety może się okazać, że po 2 miesiącach, siedzenia za biurkiem- 8h dziennie, masz po prostu tego dość. Zorientujesz się, że ta praca kompletnie nie jest dla Ciebie. Także faktycznie jest to coś, czego brakuje.
Także ty polecasz Adriana Jastrzębskiego, tak?
Maciej Kurantowicz
Tak, tak. Adrian robi przede wszystkim testy predyspozycji i na tej podstawie jest w stanie wywnioskować, w czym mógłbyś się sprawdzić oraz jak dalej rozwijać karierę. Czasami bywa też tak, że warto próbować kilka rzeczy jednocześnie. Obecnie mamy erę kursów online. Jeżeli chcesz nauczyć się dowolnej umiejętności, to otwierasz dowolny portal z kursami i działasz. Osobiście do tej pory z tego korzystam, uczę się tam nowych rzeczy. Na przykład, gdy potrzebuje dowiedzieć się czegoś z marketingu to wykupuję sobie taki kurs i działam. Jeżeli chcę nauczyć się programowania (bo prowadząc naszą działalność również tutaj działam) to wykupuje dostęp i uczę się. Uwierz mi, rzeczywiście daje to efekty- wymierne efekty, które potem możesz przelać na realne projekty.
Piotr Tracichleb
Tak dla przykładu, gdy poszedłem do swojej pierwszej pracy związanej z automatyką (bo wcześniej jeszcze byłem programistą w C++ i MATLAB, ale w ogóle mnie to nie kręciło). Więc jak poszedłem do pierwszej pracy po 1 roku studiów do firmy integratorskiej, to rozmawiałem z gościem w Krakowie, który miał właśnie taką firmę. Zapytał mnie co umiem. Odpowiedziałem, że właściwie to nic na co on odpowiedział: „dobra mogę zaproponować Ci bezpłatny staż, a potem jak już się czegoś nauczysz, to normalnie Ci zapłacę”. I faktycznie tak było. Przez 2 miesiące robiłem pracę za darmo, jednak więcej się uczyłem niż cokolwiek robiłem. Dopiero po tych 2 miesiącach zacząłem zarabiać. Przypuszczam, że gdybym faktycznie wcześniej nauczył się programować, to mógłbym powiedzieć, że zrobiłem taki kurs, dzięki czemu umiem to robić. (…) Myślę, że kiedyś edukacja online nie była traktowana poważnie, ale teraz na pewno inaczej się na to patrzy. Wiedza na studiach jest na swój sposób rozwleczona, prowadzą to też profesorowie, którzy mają po 60 lat przemysł widzieli na Youtube. W przypadku ControlByte, masz kurs gdzie jest kilkadziesiąt godzin zajęć prowadzonych przez, praktyków i ludzi, którzy w tym siedzą i robią to codziennie. Tłumaczą: „robi się to tak i tak”, albo w drugą stronę- „tak się nie robi dlatego i dlatego”.
Maciej Kurantowicz
Rzeczywiście, ułożyliśmy ścieżkę można by powiedzieć od zera do bohatera. Przystępujemy z zerową wiedzą, instalujemy środowisko, zaczynamy od podstawowych projektów, a kończymy na bardziej zaawansowanych, które możemy potem wdrożyć w realnym przemyśle. Oczywiście, kursy online nie oddadzą wszystkiego, bo wiadomo jak wygląda kontakt z rzeczywistą maszyną. Mając już jednak podstawową wiedzę programistyczną, świadomość jak ułożyć ten program i skonstruować odpowiednie sekwencje, to bardzo szybko możemy przejść na realny sprzęt i zacząć programować.
To była pierwsza część rozmowy z Maciejem. Serdecznie dziękujemy za uwagę oraz zapraszamy na dalszy fragment wywiadu, który pojawi się za tydzień!
Jeżeli nie zapoznaliście się jeszcze z serią zeszłotygodniowych wywiadów z Anną Kopycką to zachęcamy do lektury. Linki znajdziecie poniżej: